Prowadzę minimalistyczny styl życia. Nie oznacza to, że nie używam szamponu, nie robię zakupów i mieszkam w jaskini. Jednak cały mój dobytek z ostatnich dwóch lat mieści się w 2 walizkach - nie licząc łóżka do masażu. Z jednej strony jest to zbieg okoliczności (jak ja nienawidzę tego słowa :)), a z drugiej coś zgodnego z moim stylem życia. Tym "przypadkiem" była moja pierwsza próba wyprowadzki z Polski, którą podjąłem prawie 4 lata temu. W tym czasie sprzedałam i oddałam wszystko, co zgromadziłam i okazało się, że wiele rzeczy, które uważałam za niezbędne, były tylko zbędnym balastem.
Myślę, że gdybym miała podjąć świadomą decyzję o minimalizmie, selekcja trwałaby znacznie dłużej, a tak uczę się tego "na bieżąco". Im więcej wiem, tym więcej widzę korzyści, więc dziś chcę podzielić się z wami kilkoma faktami na ten temat.
Po pierwsze, im większy mamy wybór, tym gorzej się z nim czujemy.
Współczesna psychologia mówi, że poziom zadowolenia z dokonanego wyboru jest odwrotnie proporcjonalny do spektrum dostępnych nam możliwości.
Początkowo byłem dość sceptycznie nastawiony do tej koncepcji, ale z biegiem czasu przekonałem się, że to prawda.
Aby sprawdzić to w praktyce, wystarczy zainstalować Tindera. Nawet jeśli na początku dasz się porwać tysiącom potencjalnych randek, z pewnością przejdzie Ci po tygodniu*. Po pewnym czasie nie zwracasz już tak dużej uwagi na każdy profil, częściej kończysz bezmyślnie przesuwając palcem w lewo i w prawo po ekranie, najczęściej w toalecie. A nawet jeśli uda ci się umówić z kimś naprawdę fajnym, nie jest to już tak satysfakcjonujące. To rozmycie opcji odbiera wartość każdej z nich w sensie psychologicznym, nawet jeśli w rzeczywistości niewiele się zmienia. Ma to dokładnie taki sam wpływ na posiadanie.
Po drugie, nasze otoczenie wpływa na nasze wnętrze. I vice versa.
Wiem, wiem, nie jest to odkrycie godne Ameryki, ale nie zmienia to faktu, że jest to prawda. Żyjąc w środowisku, w którym jesteśmy nadmiernie stymulowani, nasz układ nerwowy nie ma czasu na regenerację. W rezultacie zdecydowana większość mieszkańców miast wykazuje objawy przewlekłego stresu, tj. bezsenność, niepokój, gonitwa myśli, dystymia itp. I nadal miło jest, jeśli ktoś jest świadomy, że jest zestresowany i chce coś z tym zrobić. Ale są chwile, kiedy nie jest jasne, gdzie jest źródło stresu. Wtedy polecam przyjrzeć się swojej tak zwanej przestrzeni życiowej - przedmiotom, które posiadasz, ich ilości i jakości. Ta ocena skieruje cię do wewnątrz i do tego, czego naprawdę potrzebujesz w swoim życiu.
Po trzecie, szkoda życia na mieszkanie w śmieciach
Przy minimalizowaniu nie tylko posiadanych rzeczy, ale także zbędnych czynności, kluczowe jest uświadomienie sobie własnych potrzeb. Tylko jak to zrobić, jeśli zupełnie nie wiesz, czego potrzebujesz...?
Zawsze możesz skupić się na rozświetleniu ciemności: czasami nie wiemy, czego chcemy, ale wiemy, czego nie chcemy, a to jest pierwszy krok. Możesz uzyskać wsparcie psychologiczne lub zacząć od objęcia swojej przestrzeni zewnętrznej i pozbycia się wszystkich rzeczy, których nie potrzebujesz ze swojego otoczenia. Jeśli zrobisz to świadomie, z zamiarem wprowadzenia pozytywnych zmian w swoim życiu, jest pewne, że za tym pójdą inne zmiany. Zwykle dzieje się to w taki sposób, że po drodze następuje również duża rotacja w kręgu znajomych, zmiany w pracy, pojawiają się nowe pomysły, inspiracje itp.
Po czwarte, twoje plemię
Będę do tego często wracał w moich postach, ponieważ wspierająca społeczność jest jednym z najważniejszych czynników kształtujących jakość naszego życia. Zwróć uwagę na ludzi wokół ciebie, na dynamikę relacji w twoim życiu. Czy czujesz, że otrzymujesz tyle, ile dajesz? Czy dajesz tyle, ile otrzymujesz? Żeby było jasne: nie twierdzę, że budowanie relacji to handel, w którym wszyscy otrzymujemy dokładnie tyle, ile dajemy, ani że powinno to nawet tak wyglądać. Zamiast tego uważam, że w każdej relacji mamy możliwość przyjrzenia się wzorcom otrzymywania i dawania oraz świadomego kształtowania naszej rzeczywistości zgodnie z nimi. Nie musisz mieć miliarda przyjaciół, wystarczą 3 wartościowe osoby.
Ja postrzegam Plemię jako ludzi o podobnym poziomie wrażliwości, którzy wyznają podobne wartości (nie muszą być z tego samego kręgu kulturowego), wspierają się nawzajem, potrafią i chcą się komunikować.
Po piąte, bez moratorium
Uważam, że ekstremizm każdego rodzaju jest śmiertelny. Zawsze. Oznacza to, że nigdy nie będę przekonywał, że jedyną słuszną rzeczą jest ograniczenie liczby posiadanych przedmiotów do 100; trzeba zachować trzeźwy umysł - pięcioosobowa rodzina ma inne potrzeby niż samotna osoba w dużym mieście.
Niezależnie jednak od potrzeb, filozofia minimalizmu bardzo ładnie zazębia się z falą ekologicznego konsumpcjonizmu. A to z kolei jest obecnie jedynym sensownym rozwiązaniem, jeśli chodzi o kontrolę produkcji dóbr.
Po szóste, Ziemia, twój dom i dom przyszłych pokoleń
Niedawno przeczytałem świetny artykuł "Jak używać mniej plastiku i przestać być samolubnym prosiakiem". I to właśnie samolubnym prosiakiem chcę się teraz zająć. Nasza cywilizacja ma rację bytu tylko wtedy, gdy przyszłe pokolenia będą miały się lepiej niż poprzednie. W przeciwnym razie ludzkość, z perspektywy ewolucji, nie ma najmniejszego sensu i lepiej, żebyśmy kontynuowali, zanim zniszczymy nie tylko siebie, ale także Ziemię i inne stworzenia zamieszkujące to miejsce.
Jeśli interesuje Cię ten temat, zachęcam do zapoznania się z filmem dokumentalnym: "Minimalism, A Documentary About the Important Things." oraz TED talk Barry'ego Schwartza "On the Paradox of Choice."
A jeśli chcesz dowiedzieć się, jak pozbyć się niepotrzebnych rzeczy, wielu moich podopiecznych poleca książkę Marie Kondo: "Magia porządkowania".
Zachęcam do dzielenia się swoimi przemyśleniami i rekomendacjami na temat minimalistycznego życia, chętnie dowiem się czegoś nowego.
CU na macie ♥ ♥ ♥
* No, może dwa 🙂 *.
POLSKI
Sztuka umiaru, czyli 6 powodów dla których warto być minimalistą
Żyję na minimalu. Nie oznacza to, że nie używam szamponu, nie robię zakupów i mieszkam w jaskini. Jednak cały mój dobytek od mniej-więcej dwóch lat można zmieścić w 2ch walizkach - nie licząc łóżka do masażu. Z jednej strony jest to dziełem przypadku (jak ja nie lubię tego słowa :)), a z drugiej strony czymś kompatybilnym z moim stylem życia. To "dzieło przypadku" to pierwsza próba wyprowadzki z Polski, którą podjęłam prawie 4 lata temu. Sprzedałam i rozdałam wtedy wszystko, co zgromadziłam i okazało się, że wiele rzeczy, które dotychczas uważałam za niezbędne były tylko zbędnym balastem.
Myślę, że gdybym miała świadomie decydować się na minimalizm, selekcja zajęłaby dużo więcej czasu, a tak uczę się tego "jak idę". I im więcej wiem, tym więcej korzyści dostrzegam, dlatego dzisiaj chcę się z Wami podzielić kilkoma faktami na ten temat.
Po pierwsze, im większy wybór mamy, tym gorzej czujemy się z dokonanym wyborem.
Współczesna psychologia mówi, że poziom satysfakcji z dokonanego wyboru jest odwrotnie proporcjonalny do spektrum możliwości, którymi dysponujemy.
Na początku dosyć sceptycznie podchodziłam do tej koncepcji, ale z czasem przekonałam się, że to prawda.
Żeby sprawdzić to w praktyce, wystarczy, że zainstalujesz Tindera. Nawet jeśli na początku zachłyśniesz się tysiącami potencjalnych randek, z pewnością przejdzie Ci po maksymalnie tygodniu*. Po jakimś czasie nie poświęca się już tyle uwagi na przeglądanie każdego z profili, częściej kończy się na bezmyślnym przesuwaniu palcem po ekranie w prawo i w lewo, w dodatku najczęściej w toalecie. I nawet jeśli uda się zmatchować z kimś naprawdę fajnym, nie sprawia to już takiej satysfakcji. To rozwodnienie opcji odbiera wartość każdej z nich w sensie psychologicznym, mimo że w rzeczywistości niewiele się zmienia. Dokładnie takie samo przełożenie ma to na posiadane rzeczy.
Po drugie, nasze otoczenie wpływa na nasze wnętrze. I odwrotnie.
Wiem, wiem, nie jest to odkrycie godne Ameryki, lecz nie zmienia to faktu, że jest to prawda. Żyjąc w środowisku, w którym jesteśmy nadmiernie stymulowani bodźcami, nasz układ nerwowy nie ma czasu na regenerację. W rezultacie u dominującej większości mieszkańców miast można zauważyć objawy przewlekłego stresu, tj. bezsenność, niepokój, gonitwy myśli, dystymia, itp. I jeszcze fajnie, jeśli ktoś ma świadomość tego, że jest zestresowany i chce coś z tym zrobić. Ale bywa tak, że nie ma jasności co do tego, gdzie znajduje się źródło stresu. Wtedy polecam przyjrzeć się tzw przestrzeni życiowej - posiadanym przedmiotom, ich ilości i jakości. Taka ewaluacja ukierunkuje na wnętrze i na to, czego rzeczywiście potrzebujemy do życia.
Po trzecie, szkoda życia na życie w śmieciach
Przy minimalizowaniu nie tylko posiadanych rzeczy, ale też niepotrzebnych aktywności, niezbędne jest uświadomienie sobie własnych potrzeb. Tylko jak to zrobić, jeśli kompletnie nie ma się jasności co do tego, czego się potrzebuje...?
Zawsze można skupić się na rozjaśnianiu ciemności: czasami nie wiemy, czego chcemy, lecz wiemy czego nie chcemy i to już jest pierwszy krok. Możesz skorzystać ze wsparcia psychologicznego lub zacząć od ogarnięcia przestrzeni zewnętrznej i pozbycia się ze swojego otoczenia wszystkich rzeczy, których nie potrzebujesz. Jeżeli zrobisz to świadomie, z intencją wprowadzenia pozytywnych zmian do Twojego życia, pewnym jest, że pójdą za tym kolejne zmiany. Zazwyczaj odbywa się to tak, że po drodze też dzieje się duża rotacja w kręgu znajomych, zmiany w pracy, pojawiają się nowe pomysły, inspiracje, itp.
Po czwarte, Twoje Plemię
Będę do tego wracała często w moich postach, bo wspierająca się społeczność to jeden z ważniejszych czynników, które kształtują jakość naszego życia. Zwróć uwagę na ludzi w Twoim otoczeniu, na dynamikę relacji, jaka panuje w Twoim życiu. Czy czujesz, że otrzymujesz tyle, ile dajesz? Czy dajesz, tyle ile otrzymujesz? Żeby była jasność: nie twierdzę, że budowanie relacji to handel, w którym wszyscy dostajemy dokładnie tyle, ile dajemy, ani że nawet powinno to tak wyglądać. Za to uważam, że w każdej relacji mamy okazję przyjrzeć się wzorcom przyjmowania-dawania i adekwatnie do tego świadomie kształtować swoją rzeczywistość. Nie musisz mieć miliarda znajomych, wystarczą 3 wartościowe osoby.
Widzę Plemię jako ludzi o podobnym poziomie wrażliwości, którzy wyznaczają podobne wartości (nie muszą być z tego samego kręgu kulturowego), wspierają się, potrafią i chcą się komunikować.
Po piąte, bez zamordyzmu
Uważam, że wszelkiego rodzaju ekstremizm jest fatalny w skutkach. Zawsze. Oznacza to, że nie będę nigdy optowała za tym, że jedyne słuszne rozwiązanie to ograniczenie ilości posiadanych przedmiotów do 100; trzeba zachować przytomność i trzeźwość umysłu - inne potrzeby ma 5-osobowa rodzina, a inne singiel w wielkim mieście.
Niemniej niezależnie od potrzeb, filozofia minimalizmu bardzo ładnie nakłada się na falę zielonego konsumeryzmu. A to z kolei jest w tym momencie jedynym rozsądnym rozwiązaniem, jeśli chodzi również o kontrolę produkcji dóbr.
Po szóste, Ziemia, dom Twój i przyszłych pokoleń
Ostatnio przeczytałam super artykuł "Jak zużywać mniej plastiku i przestać być egoistycznym prosiakiem". I właśnie z egoistycznym prosiakiem chcę się teraz rozprawić. Nasza cywilizacja ma rację bytu, tylko jeśli przyszłym pokoleniom będzie/jest lepiej niż poprzednim. W przeciwnym razie, ludzkość z perspektywy ewolucyjnej nie ma najmniejszego sensu i lepiej zaorajmy się już teraz zanim zniszczymy nie tylko siebie, ale też Ziemię i inne istoty zamieszkujące to miejsce.
Jeśli zainteresował Was ten temat, zachęcam do zapoznania się z dokumentem: "Minimalism, A Documentary About the Important Things." oraz TEDem Barry'ego Schwartza "On the Paradox of Choice.".
Jeśli zaś chcecie dowiedzieć się, jak pozbyć się niepotrzebnych rzeczy, wielu moich podopiecznych rekomenduje książkę Marie Kondo: "Magia Sprzątania".
Zachęcam Was do podzielenia się swoimi refleksjami i rekomendacjami dotyczącymi życia na minimalu, z chęcią dowiem się czegoś nowego.
CU na macie ♥
* nie, może dwóch 🙂