This text is a tribute to the Ancestors and Lineage of Healers and Healers who walked the Way Between Worlds, who knew suffering and were able to go beyond it to help the members of their communities. Let my voice today be their voice as I make this Shamanic Coming-Out, exposing the illusion behind the Shamanic Hashtag.
Shamanism is the oldest healing practice, every part of the world had its own healing traditions. Shamans have worked and continue to work at the intersection of art and science, using a wide range of tools in their work. I did not expect this to happen to me. And yet…
I went through my first shamanic initiation when I was 19 years old. It was preceded by years of depression, a close encounter with death and an illness from which I was never to recover.
And in that place, on the border between life and death, I started having dreams, very vivid dreams of being in the Amazon Forest surrounded by indigenous women who were purifying and initiating me.
From the first moment I knew that this was no ordinary road, it was
MY HERITAGE.
I entered the path of healing with my whole self: I went through successive (very hard) initiations, participated and facilitated hundreds of ceremonies, workshops, worked therapeutically with thousands of people and learned all the time. Following the path of experience, I made mistakes, made decisions and paid the price for them. No matter how high it was, I took it. It hurt, even a lot. I rebelled. I had thoughts that I wouldn’t survive, that it wasn’t worth it. And then it came back to me, in a quiet yet firm voice:
you know why you are doing it.
And no matter how much chaos surrounded me, I kept coming back to that place that knew and that knows. This work has been years of sacrifice, hard work and choices that are very rarely easy. They are choices that have paid for giving up one’s self: private life, career and money.
I travelled the world and everywhere I went I sought out teachers, practices and wisdom. I have studied energy work on many levels, taken Vipassana, Yoga Courses and practiced various paths:
Each one has shown me my completeness, but also made me realise how much more there is to discover.
Each of my Teachers (I list them here) showed me what a responsibility this work is – a service that is a lifelong commitment.
Each year taught me more and more respect for the Teachings that were given to me.
And even though I’ve been living this for years: teaching people how to discover and work with their power, I didn’t have the courage or nerve to describe myself by the word “Shaman”.
I was convinced by one of my Teachers who told me a few months ago:
“stop fragmenting.“
OK, Jorge, here I am:
A shaman with a broken heart.
Today I want to share with you the light that enters through this brokenness. I feel it is important to you too, so please stay with me to the end.
I really, wholeheartedly welcome the fact that people are starting to wake up.
But some practices make me shudder:
- Narco-festivals that are called festivals of consciousness,
- lack of work ethics and hygiene,
- lack of awareness of energy release,
- treatment of cancer and trauma with “light”,
- incompetently conducted ceremonies, energy hookups, etc.
I have been seeing more and more of this recently: - Instagram personalities, celebrities and celebrities who start teaching ‘spirituality’, ‘energy’ and meditation;
- Destroyed by partying and alcohol over-props crews who describe themselves as ‘high-spirited’;
- models, influencers signing with the hashtag “Shaman”, although their understanding and respect for the subject is negligible.
I have no comment on this, except for two words:
SPIRITUAL BYPASSING.
Because it’s all an escape, a constant escape, nicely laced with spirituality. Escape from low self-esteem, from difficult realities, relationship problems, etc.
I would only add that such people harm not only themselves or the people they want to “heal” (this is a topic for another post). The spiritual environment also gets a ricochet by the way – they become a “bunch of fools” because someone thinks “too much” and decided to become a Shaman on Instagram.
If you seriously feel the calling, hear the calling, this work is calling you then
start with respect and humility.
Begin to respect yourself and others through the practice of Ahimsa, or non-harming. And in the spirit of humility, continue, day by day, to deepen your wisdom by consciously going through pain and meeting your shadow. In the meantime, gain knowledge and share YOUR light. Not the one reflected or stolen from others. It can’t be faked anyway.
I do not claim that the last word is mine and that I have the only right truth.
But this is my truth, stemming from years of experience where I have had to put together completely shattered minds, hearts and souls through mishandled processes.
With LOVE,
Paula
POLSKI
Hasztag Szamanka
Ten tekst jest hołdem dla Przodków i Linii Uzdrowicieli i Uzdrowicielek, którzy Szli Drogą Między Światami, którzy znali cierpienie i potrafili wyjść poza nie, by pomagać członkom swoich społeczności. Niech mój głos dzisiaj będzie ich głosem, gdy dokonuję tego Szamańskiego Coming-Outu, odsłaniając iluzję, która kryje się za Hasztagiem Szamanka.
Szamanizm jest najstarszą praktyką uzdrawiania, każda część świata miała swoje tradycje Uzdrowicielskie. Szamani działali i działają na pograniczu sztuki i nauki, używając w swojej pracy szerokiego spektrum narzędzi. Nie spodziewałam się, że TO mnie spotka. A jednak…
Przeszłam swoją pierwszą szamańską inicjację, gdy miałam 19 lat. Poprzedziły ją lata depresji, bliskiego spotkania ze śmiercią i choroby, z której miałam już nie wyjść.
I w tym miejscu, na granicy życia i śmierci, zaczęłam mieć sny, bardzo żywe sny o tym, że jestem w Puszczy Amazońskiej otoczona przez rdzenne kobiety, które oczyszczały mnie i inicjowały.
Od pierwszej chwili wiedziałam, że to nie jest zwykła droga, to jest
MOJE DZIEDZICTWO.
Weszłam w ścieżkę uzdrawiania całą sobą: przechodziłam kolejne (bardzo ciężkie) inicjacje, uczestniczyłam i facylitowałam setki ceremonii, warsztatów, pracowałam terapeutycznie z tysiącami ludzi i cały czas się uczyłam. Idąc ścieżką doświadczenia, popełniałam błędy, podejmowałam decyzje i płaciłam za nie cenę. Niezależnie od tego, jak wysoka była, brałam ją na klatę. Bolało, nawet bardzo. Buntowałam się. Miałam myśli, że tego nie przeżyję, że nie warto. I wtedy wracało do mnie, cichym, acz stanowczym głosem:
wiesz, dlaczego to robisz.
I niezależnie od tego, jak ogromny chaos mnie otaczał, wracałam do tego miejsca, które wiedziało i które wie. Ta praca to lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy i wyborów, które bardzo rzadko są łatwe. To wybory, które okupione były rezygnacją ze swojego “ja”: życia prywatnego, kariery i pieniędzy.
Podróżowałam po świecie i wszędzie, gdzie byłam, poszukiwałam nauczycieli, praktyk i mądrości. Uczyłam się pracy z energią na wielu płaszczyznach, jeździłam Vipassany, Kursy Jogi i praktykowałam różne ścieżki:
Każda z nich wskazywała mi moją kompletność, lecz także uświadamiała mi, jak wiele jeszcze jest do odkrycia.
Każdy z Moich Nauczycieli (wymieniam ich tutaj) pokazywał, jaką odpowiedzialnością jest ta praca – to służba, która jest zobowiązaniem na całe życie.
Każdy rok uczył mnie coraz większego szacunku do Nauk, które zostały mi przekazane.
I mimo tego, że żyję tym od lat: uczę ludzi, jak odkrywać i pracować ze swoją mocą, nie miałam odwagi, ani tupetu określić siebie słowem “Szamanka”.
Przekonał mnie do tego jeden z Moich Nauczycieli, który powiedział mi kilka miesięcy temu:
“przestań się rozdrabniać.“
OK, Jorge, oto ja:
Szamanka ze złamanym sercem.
Dzisiaj chcę się z Wami podzielić światłem, które wchodzi przez to złamanie. Czuję, że to ważne również dla Was, więc proszę, zostańcie ze mną do końca.
Naprawdę, z całego serca cieszy mnie to, że ludzie zaczynają się budzić.
Lecz niektóre praktyki przyprawiają mnie o dreszcze:
- Narko-festiwale, które nazywa się festiwalami świadomości,
- brak etyki i higieny pracy,
- brak świadomości uwalniania energetycznego,
- leczenie nowotworów i traum “światłem”,
- nieumiejętnie prowadzone ceremonie, podczepy energetyczne, itp.
Do tego w ostatnim czasie obserwuję coraz więcej: - Instagramowych osobowości, celebrytów i sław, które zaczynają nauczać “duchowości”, “energii” i medytacji;
- Zniszczonych imprezą i alkoholem nadropsowanych ekip, które określają się mianem “wysokowibracyjnych”;
- modelek, influencerek podpisujących się hasztagiem “Szamanka”, chociaż ich zrozumienie i szacunek do tematu są znikome.
Nie mam do tego żadnego komentarza, poza dwoma słowami:
SPIRITUAL BYPASSING.
Bo to wszystko ucieczka, ciągła ucieczka, ładnie okraszona duchowością. Ucieczka przed niskim poczuciem własnej wartości, przed trudną rzeczywistością, problemami z relacjami, itp.
Dodam tylko, że takie osoby krzywdzą tym nie tylko siebie, czy ludzi, których chcą “uzdrawiać” (to temat na inny post). Duchowe środowisko też przy okazji dostaje rykoszetem – zostając “bandą oszołomów”, dlatego, że komuś się wydaje “za bardzo” i postanowił zostać Szamanem na instagramie.
Jeżeli serio czujesz powołanie, słyszysz calling, wzywa Cię ta praca to
zacznij od szacunku i pokory.
Zacznij szanować siebie i innych przez praktykę Ahimsy, czyli niekrzywdzenia. I w duchu pokory kontynuuj, dzień po dniu, pogłębiaj swoją mądrość, przechodząc świadomie przez ból i spotykając się ze swoim cieniem. W międzyczasie, zdobywaj wiedzę i dziel się SWOIM światłem. Nie tym odbitym lub podkradzionym od innych. I tak nie da się tego podrobić.
Nie twierdzę, że ostatnie słowo należy do mnie i że dysponuję jedyną słuszną prawdą.
Ale to moja prawda, wynikająca z lat doświadczenia, gdzie musiałam składać do kupy kompletnie rozwalone umysły, serca i dusze przez nieumiejętnie prowadzone procesy.
With LOVE,
Paula
6 Responses
Podziwiam Twoja drogę i mądrość oby każdy z nas w końcu się obudził do drogi prawdy i miłości, szczególnie tak zwani celebryci szamani.Aho:)
Hej Magda! Dziękuję Ci za ten komentarz i miłe słowa <3
Dobrą wiadomością jest to, że niemożliwe jest to, żeby zgubić drogę do Domu, ostatecznie wszyscy przebudzimy się do siebie samych <3
AHO Kochana i wszystkiego dobrego <3
Dziękuję Ci, jest niesamowicie ważne dla mnie że to powiedziałaś. Jestem jedną z tych osób bardzo zawiedzionych tym co robią pseudo-ezoterycy i pseudo-uzdrowiciele. Ciekawe co napisałaś o swojej historii – dla mnie, kiedy miałem 19 lat i więcej, książki o tematyce właśnie szamańsko-duchowej pomogły wyjść z bardzo ciężkiej sytuacji, z której wydawało mi się że mogę już nie wyjść. I te książki uczyły mnie że do duchowości należy podchodzić z dużą uczciwością i zaangażowaniem. Miałem nadzieję że wszyscy inni ludzie będą do niej podchodzić tak samo… i też mi to jakoś złamało serce kiedy różni “guru” zaczęli mi się wydawać niegodni zaufania, aż w końcu natrafiłem na ludzi którzy po prostu niebezpiecznie świrowali, tak jak o tym piszesz. Więc jeszcze raz, dziękuję Ci że mówisz o tym głośno, jako osoba sama zaangażowana w duchowość. Natrafiając na Ciebie w internecie miałem wrażenie że Ty akurat jesteś osobą której mogę zaufać 🙂 Że właśnie widzę w Tobie to głębsze zaangażowanie, i że masz zasady, w porównaniu z ludźmi którzy chcą siadać i mówić: “ojej, jestem taka uduchowiona, a jak się ze mną nie zgadzasz to jesteś niskowibracyjny”
Hej Michał! Co za zbieżność ścieżek 🙂
W tradycjach szamańskich 19 rok życia to czas, w którym “sprawdza się” kandydatów, czy się nadają do tej drogi i przechodzą właśnie wtedy pierwsze inicjacje. My nie mamy jako takiej “starszyzny”, która może nas inicjować – co nie zmienia faktu, że przychodzi ona w innych formach – na przykład ciężkiej sytuacji, o której wspomniałeś 🙂
Jeśli mam być szczera, to dużo więcej na mojej drodze spotkałam pseudo-nauczycieli, pseudo-guru i pseudo-szamanów, niż takich z Powołania (chociaż jak już się pojawiali, to wprowadzali niesamowity shift w percepcji). Za każdego jestem wdzięczna, bo Ci, którzy dokonywali nadużyć, nie wiedzieli, co robią, albo nie pracowali w sposób etyczny pokazali mi kim nie jestem i w jaki sposób nie chcę pracować.
I to były trudne, ale piękne lekcje integralności 🙂
Dziękuję za zaufanie, chociaż najlepiej jest ufać sobie, bo żaden, nawet najlepszy Uzdrowiciel nie stoi w Twoich butach, choćby nie wiem jaki miał wgląd <3
Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję, że się podzieliłeś swoim doświadczeniem! To ważny głos 🙂
Paula
Piękny post. Ja dopiero “wkręcam się” w temat. Mam pytanie lekko na marginesie, ale wszędzie to ostatnio widzę i nie mam pojęcia o co chodzi XD Co oznacza to pozdrowienie “Aho”? 🙂
Hej Gocha 🙂
AHO to słowo Rdzennych Indian, było używane przez różne plemiona Ameryki Północnej. Np w Lakota, z którego bardzo czerpię w swojej ścieżce, oznacza proste przywitanie.
Pod koniec sesji, szamani mówią „Aho” jako formę pożegnania i błogosławieństwa 🙂
W społecznościach Ezo-Szamańskich zostało zaadoptowane jako “amen” i “wszyscy jesteśmy spokrewnieni”.
Akurat AHO jest przyjacielskie w swojej naturze i nawet nadużywanie tego słowa przez ludzi, którzy nie wiedzą co to znaczy, nie zmienia pola informacji tego słowa 🙂
Pozdrawiam ciepło,
Paula